środa, 27 lutego 2013

Katownia w Krakowie cz. 2 (NIE, 24/2008)

W „NIE” z 17 kwietnia tego roku ukazał się artykuł „Katownia w Krakowie”. Zawierał liczne przykłady skandalicznego traktowania osób aresztowanych w Zakładzie Karnym przy ul. Montelupich w Krakowie. Tym samym, w którym pozwolono zdechnąć z głodu obywatelowi Rumunii, fałszywie – jak się zdaje – oskarżonemu o kradzież. Przykłady innych pogwałceń praw człowieka były na tyle drastyczne, że postanowiliśmy w sposób oficjalny powiadomić o tym ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
W odpowiedzi do redakcji nadeszło sprostowanie z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Mamy podstawy, by przypuszczać, że takie samo lub podobnej treści wyjaśnienie otrzymał minister Ćwiąkalski. Alarmujemy! Tłumaczenia dyrekcji więziennictwa są dalekie od prawdy, by nie powiedzieć wprost – są kłamstwem. Minister sprawiedliwości nie powinien być wprowadzany w błąd przez podległe mu służby. Jeśli ministerstwo wyrazi taką wolę, redakcja tygodnika „NIE” jest w stanie przedstawić dokumentację potwierdzającą wszystko to, co napisaliśmy, oraz to, co poniżej dodała autorka „Katowni w Krakowie”.
Publikujemy pełną treść pisma szefostwa więziennictwa. Nie traktujemy go jako sprostowania, choć pismo nosi taki nagłówek, w myśl prawa prasowego sprostowanie musi bowiem zawierać informacje prawdziwe. Dlatego bez wskazanej ustawą zwłoki publikujemy od razu odpowiedź autorki artykułu.
REDAKCJA



Odpowiedź autorki:
Leszek Szlachcic, według dokumentacji medycznej z kliniki okulistycznej we Wrocławiu (15-letnia historia choroby), chorował na jaskrę. W latach 1984 i 1985 przeprowadzono dwie udane operacje i stan jego wzroku się ustabilizował. Według leczących go lekarzy rozwój choroby wówczas się zatrzymał. Ale Szlachcic musiał być pod stałą opieką lekarza. W listopadzie 2000 r. został aresztowany. Klinika we Wrocławiu (prowadząca dr Jadwiga Jakubaszko) wydała wówczas opinię, że Szlachcic nie może przebywać w areszcie ze względu na stan zdrowia: Pacjent wymaga spokojnego trybu życia i unikania stresów mogących powodować wahania ciśnienia tętniczego krwi oraz ciśnienia śródgałkowego. Zaniechanie przestrzegania powyższych zaleceń stanowi zagrożenie całkowitej utraty wzroku. Konsultacja z 16 listopada 2000 r., na którą powołuje się dyrektor Czołgoszewski, była właśnie po to, żeby stwierdzić, że Szlachcic jednak może siedzieć w areszcie. Konsultację tę przeprowadzał... lekarz psychiatra.
Dyrekcja więziennictwa powołuje się na hospitalizację Szlachcica w szpitalu, ale nie dodaje, że nastąpiła ona nie z inicjatywy aresztu, tylko z nakazu sądu, do którego ścieżkę wydeptała rodzina aresztowanego. Adwokat dr Jacek Kruk z Wrocławia, pełnomocnik Szlachcica, złożył kilkadziesiąt próśb, wniosków i opinii lekarskich, żeby jego klient wreszcie został objęty opieką medyczną. Areszt przy Montelupich lekceważył wszystkie pisma. Z przeprowadzonej na żądanie sądu konsultacji wynika jednoznacznie, że Szlachcic może odbywać karę tylko poprzez aresztowanie w warunkach szpitalnych zapewniających stały nadzór pielęgniarski i pomoc lekarską. Pomimo tej opinii, Szlachcic przebywał w szpitalu bardzo krótko, a 277 dni odsiedział w zwykłej celi. Areszt nie stosował się ani do zaleceń biegłych, ani do nakazów sądu. Sąd rejonowy postanowieniem z 7 sierpnia 2001 r. nakazał bowiem przeprowadzenie badania wzroku Szlachcica przez biegłych lekarzy. Badania odbyły się dopiero 25 września i 4 listopada 2001 r., po interwencji rodziny zatrzymanego. W tym właśnie okresie Szlachcic miał ostre zapalenie jednego oka, a drugie stanowiło otwartą ranę. Wkrótce potem to drugie oko mu... pękło. Lekarz z aresztu przu Montelupich stwierdził, że Szlachcic samouszkadza sobie wzrok i konsultację okulistyczną uznał za niezasadną, choć chorych należy leczyć bez względu na przyczyny.
Przed prokuratorem Małgorzatą Pogódź lekarz z Montelupich Edward Padło bez ogródek stwierdził, że świadomie zaniechał prawidłowego leczenia, że fałszował dokumentację medyczną, a Szlachcic był pozbawiony prawidłowej opieki lekarskiej.
Leszek Szlachcic z pobytu w szpitalu pamięta, że parokrotnie obniżono mu ciśnienie. To wszystko. O 29 konsultacjach opisanych w powyższym piśmie usłyszał po raz pierwszy od nas.
Obecnie na wniosek Leszka Szlachcica pro-wadzone jest postępowanie przeciwko aresztowi przy Montelupich o doprowadzenie go do ciężkiego i trwałego uszczerbku na zdrowiu w postaci utraty wzroku. Szlachcic oskarża zarówno dyrekcję więzienia, jak i lekarza okulistę.
Leszek Szlachcic po przebytych operacjach (1984 i 1985 r.) miał ustabilizowaną 67-procentową utratę wzroku aż do początków 2001 roku. Odbiera to prawdopodobieństwo twierdzeniu, że sam sobie umyślnie wzrok uszkodził. Z aresztu przy Montelupich wyszedł niewidomy. Gdyby miał należytą opiekę lekarską, jak twierdzi dyrekcja więziennictwa, zapewne jego stan by się nie pogorszył.
•••
Adam Chmielewski pracował dla służb specjalnych. Wysyłano go z misjami między innymi do Afryki, do Afganistanu, prowadził najtrudniejsze sprawy. Był zdrowy jak koń. W areszcie przy Montelupich tygodniami leżał sparaliżowany w celi bez żadnej opieki medycznej. Nie wiem, czy znajduje się jakakolwiek dokumentacja medyczna mówiąca o tym, ale są na to świadkowie. Z jego karty chorobowej z aresztu wynika, że w wyniku utraty świadomości doznał trwałego urazu kręgów szyjnych. Wyniki badanego ciśnienia tętniczego nawet laika mogą przyprawić o zawrót głowy. Tydzień przed opuszczeniem aresztu w książce zdrowia osadzonego pomiar ciśnienia wskazywał 200/100. Z karty zdrowia wynika, że przez cały okres pobytu w szpitalu Chmielewskiemu ordynowano Tramal. Człowiekowi w stanie ogólnym dobrym? Na odciski?
W drodze do prokuratury na przesłuchanie Chmielewski trafił do cywilnego szpitala w stanie agonalnym. Z tej wizyty jest dokumentacja medyczna. W karcie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego ZOZ MSWiA w Katowicach z 19 kwietnia 2006 r. napisano, że Adam Chmielewski przebywał tam 4 godziny i 10 minut. Ratowano mu życie. Tego samego dnia więzienny lekarz stwierdził, że Chmielewski jest zdrowy i może brać udział w przesłuchaniu.
29 września 2006 r. Chmielewski wyszedł z aresztu. Nie do domu, trafił prosto do Centralnego Szpitala Klinicznego na oddział ratunkowy z migotaniem przedsionków (z karty informacyjnej). Trzy miesiące później neurolog stwierdził poważne zagrożenie udaru mózgowego przy utrzymującym się ciśnieniu tętniczym 240/120. Lekarz pisze wyraźnie: pacjent ma poważne ryzyko wystąpienia incydentów mózgowych włącznie z zagrożeniem jego życia. Następny opis choroby mówi: rokowania bardzo złe.
Chmielewski dopiero niedawno wyszedł ze szpitala w Aninie, a wyniki jego badań mówią niezbicie, że w każdej chwili może stracić życie. Są też dziesiątki pism, próśb, a nawet błagalnych wystąpień narzeczonej Chmielewskiego i jego matki do zarządu służby więziennej, w których piszą o jego chorobie, kalectwie i błagają o opiekę medyczną. Bez skutku. Albo służba więzienna nie reaguje, albo odmawia. Matka Chmielewskiego napisała do wszystkich gazet i posłów: stan zdrowia mojego syna jest krytyczny i dalszy pobyt w więzieniu grozi mu śmiercią. Nie dostała odpowiedzi, za to sama trafiła za kratki.
•••
Kolejny bohater artykułu, były prokurator Paweł Hajoł, według dyrekcji więziennictwa na własne życzenie stracił zdrowie, bo odmówił hospitalizacji. A czy dyrekcji wiadomo, że kierowano go do psychiatryka, a on był poważnie chory endokrynologicznie? O tym, że Hajoł stracił zdrowie w areszcie przy Montelupich, najlepiej świadczy fakt, że niedługo po wyjściu na wolność cywilna komisja lekarska stwierdziła u niego znaczny stopień niepełnosprawności i przyznała mu rentę. Jego przygody z lekarzami służby więziennej opisałam w artykule „Prokuratorzy się sadzają” („NIE” nr 20/2008). Pozew Hajoła przeciwko nadużywaniu władzy przez prokuraturę w Krakowie i przeciwko aresztowi przy Montelupich został uznany przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu za uzasadniony i w czerwcu zostanie rozpatrzony. Hajoł pozywa państwo polskie, służbę więzienną, prokuraturę i lekarza więziennego.
JOANNA SKIBNIEWSKA
askibniewska@redakcja.nie.com.pl

    Na podstawie art. 31 i 32 ustawy z dnia 26.01.1984 r. Prawo Prasowe w związku z podaniem nieprawdziwej informacji w artykule „Katownia w Krakowie”, opublikowanym w „NIE” z 17 kwietnia 2008, autorstwa red. Joanny Skibniewskiej, wnoszę o opublikowanie w najbliższym lub jednym z dwóch następujących po nim przygotowywanych do druku numerów – od otrzymania sprostowania, w tym samym dziale, równorzędną czcionką oraz pod widocznym tytułem, sprostowania wiadomości nieprawdziwej o poniższej treści:
    „W artykule „Katownia w Krakowie” w opisywanym przypadku Pana Leszka Szlachcica pada stwierdzenie: „gdy trafił do aresztu, miał zaświadczenie od lekarza, że musi być pod stałą kontrolą okulisty. Mógł sobie tym świstkiem tyłek podetrzeć (...). O konsultacji lekarskiej w czasie aresztu nie miał co marzyć.” Stwierdzenie to jest nieprawdziwe. Pan Leszek Szlachcic przebywając w Areszcie przy Montelupich miał zapewnioną należną opiekę lekarską, w tym okulistyczną. Po raz pierwszy był konsultowany okulistycznie już dnia 16.11.2000 roku – czyli na drugi dzień po przyjęciu do aresztu. W trakcie konsultacji postawiono rozpoznanie i zalecono leczenie. Chory miał zapewnioną właściwą opiekę lekarską. Łącznie tylko w trakcie hospitalizacji osadzony był 29 razy konsultowany przez okulistę (nie uwzględniając konsultacji ambulatoryjnych).
    Opisując kolejny przypadek Pana Adama Chmielewskiego autorka artykułu sugeruje, że osadzony nie był objęty właściwą opieką lekarską, a nawet posłużyła się stwierdzeniem: „Z aresztu wyszedł ze zrujnowanym zdrowiem”. Fakty są takie, że od początku aresztowania osadzony miał zapewnioną opiekę medyczną. Został wypisany z oddziału w stanie ogólnym dobrym.
    Kolejny przykład na niewłaściwą opiekę medyczną w krakowskim areszcie to przypadek Pawła H. Tu też pada kategoryczne stwierdzenie „wyszedł z aresztu jako kaleka” – sugerujące, że personel medyczny aresztu przyczynił się do takiego stanu. Fakt jest taki, że Pan Paweł H. odmówił przyjęcia do oddziału wewnętrznego szpitala podczas konsultacji przeprowadzonej w dniu 16.09.2004 roku.”

    W stosunku do pozostałych wymienionych w artykule osób nie jesteśmy w stanie ustalić personaliów, co czyni niemożliwym odniesienie się do przedstawionych medycznych zarzutów.

W posiadaniu redakcji jest dokumentacja medyczna Adama Chmielewskiego, włącznie z kartą choroby osadzonego, oraz dokumentacja medyczna zarówno Pawła Hajoła (włącznie z orzecznictwem w sprawie niepełnosprawności), jak i Leszka Szlachcica. Poza tym dokumentacja sądowa, pozwy przeciwko aresztowi, lekarzowi, dyrektorowi aresztu, protokoły z przesłuchań świadków w przedstawianych sprawach. Posiadamy też dziesiątki pism i wniosków wysyłanych do aresztu z prośbą o pomoc lekarską oraz odpowiedzi dyrekcji, zwykle odmowne. No i oczywiście relacje naocznych świadków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz