środa, 27 marca 2013

Ba,Wełna (NIE 05/2013, 25.I.2013)


Prokurator Wełna źle śpi. 
My się go boimy, 
na palcach chodzimy, 
jak się zbudzi, 
to nas zje.


Nasz wielokrotny bohater, prokurator Marek Wełna zobaczył w dziennikarzach zorganizowaną grupę przestępczą działającą na jego niekorzyść i chce nam przymknąć usta z pomocą warszawskiego sądu.
Oskarżam o to, że w okresie od 2 do 11 grudnia 2011 roku w Warszawie i w Łodzi, działając wspólnie za pomocą środków masowego komunikowania (...) pomówili Marka Wełnę - prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie o postępowanie i właściwości, które naraziły go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu prokuratora, iż pełniąc funkcję prokuratora, w ramach prowadzonych i nadzorowanych postępowań przygotowawczych stosował wobec wskazanych podsądnych czynności i metody niezgodne z prawem - takie pismo otrzymałam niedawno. Kilka dni przed upływem okresu przedawnienia. Wcześniej Wełna starał się, aby prokuratura wszczęła przeciwko mnie postępowanie. Nie wyszło mu to najlepiej. Nawet wybrana przez niego prokuratura, nawet prokuratorzy, którzy robili u niego aplikację, nie chcieli aż tak naruszać prawa dla Wełny i nie wszczęli przeciwko nam postępowania.
A wszystko przez opisanie bezprawnych działań Wełny w artykule "Ziobro i jego zdrajca" http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/ziobro-i-jego-zdrajca-nie-492011.html, który poza naszym tygodnikiem ukazał się także w tygodniku "Angora".

320 km od miejsca przestępstwa
Kim jest prokurator Marek Wełna? Gwiazda krakowskiej prokuratury, specjalista od wymyślonej na potrzeby polityczne mafii paliwowej. Już dziś gwiazda przygasła, bo postępowań sam nie prowadzi, toczy się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne i w telewizji go nie widać obok ministrów sprawiedliwości, jak to dawniej bywało. Ale wciąż jest przechowywany w krakowskiej prokuraturze apelacyjnej, gdzie ma ciepłą posadkę i przede wszystkim immunitet chroniący go przed odpowiedzialnością za popełnione błędy. A tych jest sporo. Tyle, ile jest krzywdy, którą wyrządził ludziom.
Piszemy o tym od lat. Przedstawiamy ofiary nadgorliwego prokuratora. Najpierw oskarżył naszego kolegę, a dziś posła Andrzeja Rozenka. Nie wyszło mu. Prokuratura nie dostrzegła w pracy Rozenka braku rzetelności dziennikarskiej. Umorzono postępowanie, choć ciągano go na przesłuchania przez kilka lat. Teraz Wełna nie mógł znieść kolejnych artykułów pisanych na temat jego metod pracy.
W przymknięciu nam ust mieli mu pomóc prokuratorzy z Dębicy, gdzie złożył doniesienie o przestępstwie. Koledzy.
- Decyzją Prokuratury Generalnej postępowanie w sprawie zniesławienia prokuratora Marka Wełny tekstem pt. "Ziobro i jego zdrajca" przekazano do naszej jednostki - mówi szef prokuratury rejonowej w Dębicy. - Pewnie dlatego że jest blisko Krakowa.
Czy aby na pewno? Sprawa powinna toczyć się tam, gdzie dokonano przestępstwa lub gdzie mieszka podejrzany, a ja artykuł pisałam w Warszawie. Dębica jest 320 km od mojego domu i od redakcji "NIE". Tymczasem Marek Wełna dobrze zna większość pracujących w Dębicy prokuratorów.
- Razem pracowali. Wełna pracował w Tarnowie, a to były podległe sobie jednostki - przypomina dębicki prokurator.

Prokurator się żali
Okazuje się, że prokuratorzy z Dębicy nie chcieli zacząć mojego przesłuchania... bez Marka Wełny. A ten się spóźniał. Wolno mu. Przywieziony z Krakowa (i odwieziony) przez kierowcę, poszedł najpierw do eleganckiego szefa prokuratury. Ten serdecznie zaprosił go do swojego pokoju.
- Pogadamy - rzucił elegancki prokurator.
Nie pytałam, o czym. Po dłuższej chwili Wełna wrócił, by wziąć udział w przesłuchaniu. Poszkodowany śledczy próbował pokazać, kto tu rządzi. Zwyczajnie mnie przesłuchiwał! Całe szczęście elegancki, młody prokurator nie pękał i poprawnie prowadził przesłuchanie.
Kilka godzin przesłuchania w upał pozwoliło mi poznać z bliska manipulacje Wełny. Wskazywał prokuratorowi, co ma protokołować, manipulował faktami, kłamał, zamieniając swoje porażki prokuratorskie w sukcesy.

Z uniewinnionych ludzi robił skazańców, z niewinnych - gangsterów. I bardzo go interesowała treść SMS-ów z mojego telefonu, które cytował. Na moje pytanie, skąd je ma i który sąd zezwolił na podsłuchiwanie mojego telefonu, nie umiał odpowiedzieć.
Wbrew staraniom i oczekiwaniom Wełny, prokurator z Dębicy umorzył postępowanie z powodu braku znamion czynu zabronionego i braku interesu społecznego w objęciu ściganiem z urzędu. Zirytował tym Wełnę. Wzażaleniu do przełożonych dębickiego prokuratora opisał go tak, że aż miło poczytać, jak prokurator obrzuca błotem prokuratora. Przełożony kazał więc zbadać sprawę jeszcze raz. I co? I nic. Znów postępowanie umorzono. Wełna zażalił się znowu, ale koledzy nawalili po raz kolejny i kolejny, bo nie rozpatrywali skargi na czas i nie skakali jak Wełna kazał. Zdenerwowany złożył więc oskarżenie prywatne, którego fragment przytoczyłam na początku.
Jak w nim widać, dziennikarze są wzorganizowanej grupie przestępczej, która wspólnie działa na szkodę prokuratora z Krakowa. Grupa przestępcza się rozrasta.

Sąd się śmieje
Przed nami rozprawa przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Ludzie, których opisywaliśmy, a którzy zostali skrzywdzeni przez Wełnę poprzez niesłuszne areszty, odmawianie leczenia, bezpodstawne oskarżenia, chętnie zaświadczą, jakie metody wobec nich stosował krakowski prokurator.
- Z przyjemnością opowiem o metodach Wełny - mówią nasi bohaterowie. - Najlepiej przed kamerami...
w większości są to ludzie uniewinnieni od zarzutów postawionych przez Wełnę, którym często już wypłacono odszkodowania za bezzasadne areszty. Niestety nikt im nie jest w stanie wrócić zdrowia, które odebrało im prokuratorskie postępowanie.
A o tym, jak pracuje prokurator Wełna, najpełniej wypowiedziały się sądy w Szczecinie, okręgowy i apelacyjny. Oto cytat:  
Prokurator Marek Wełna: 
- Stawia zarzuty na poziomie żenującym, rażąco oderwane od wszelkich realiów sprawy, w tym zebranych dowodów i ustaleń.
- Stawia zarzuty nonsensowne, będące efektem zdumiewającego niedbalstwa procesowego.
- Stawia zarzuty pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia dowodowego i rażąco ze sobą sprzeczne.
- Uchybił zasadzie rzetelności i obiektywizmu.
- Stosuje domniemanie winy.
- Zarzuca oskarżonemu określone zachowanie, ale nie zamierza go w ogóle udowadniać.
- Zbędnie nadaje dokumentom zawyżone lub całkowicie niepotrzebne klauzule niejawności, utrudniając w ten sposób czynności w postępowaniu karnym.
- Dyskwalifikuje stawiane oskarżonym zarzuty z uwagi na ich sprzeczność.
- Stawia Sąd w sytuacji niespotykanej, stawiając oskarżonym zarzuty bezpodstawne.
- Cytuje stwierdzenia, które są nieporozumieniem. - Podejmował działania stanowiące jawne zaprzeczenie obowiązującej w polskim procesie karnym zasady kontradyktoryjności.
- Nie zna nawet treści kodeksu karnego, domagając się orzeczenia kary pozbawienia wolności w wymiarze 6 lat, w sytuacji, gdy zarzucane oskarżonemu przestępstwo zagrożone jest karą 3 lat pozbawienia wolności. 

- Popełniał błędy na etapie postępowania przygotowawczego, a ściślej w sposobie przeprowadzania czynności śledczych.
- Prowadził śledztwo bez klarownej koncepcji procesowej.
- W protokołach przesłuchania podejrzanych jest zbyt wiele odniesień do realiów ówczesnych wydarzeń politycznych.

To tylko część sądowych zarzutów wobec prokuratora Wełny. Na pewno będzie ich więcej po procesie, który nam wytoczył.


Joanna Skibniewska

O metodach pracy prokuratora Marka Wełny piszemy od lat. Nie sposób wymienić wszystkich naszych publikacji. Przypomnimy tylko niektóre z nich. 
W nr. 43 z 2003 r. Andrzej Rozenek w publikacji "Tylko nie po oczach" opisał historię Leszka Szlachcica, który niesłusznie przesiedział w areszcie, gdzie stracił wzrok. Dlatego że Wełna i jego podwładni uniemożliwiali mu leczenie. 
Równie tragiczna była historia Stanisławy Chmielewskiej opisana przez red. Rozenka w nr. 17 z 2007 r. w artykule "Zakładniczka". Chmielewska została zatrzymana i przebywała w areszcie 15 miesięcy, po to, by jej syn przyznał się do tego, czego chciał Wełna. Kobieta wyszła z aresztu w stanie krytycznym. 
"Katownia w Krakowie" (16/2008), autorstwa Joanny Skibniewskiej, to historia syna Chmielewskiej, Adama, zatrzymanego w areszcie wydobywczym. Oczywiście na wniosek Wełny. Wstrząsająca historia o dręczeniu psychicznym i fizycznym osadzonego. 
"Zasady działania CHWDP" (51/2007) i "Przestępcy na glinianych nogach" (27/2009)to napisana przez Rozenka historia byłego komendanta policji Wojciecha Lenka, zniszczonego, zaszczutego i wykończonego przez Wełnę. Dziś uniewinnionego. Ale co z tego, gdy stracił wszystko. 
"Generał pudło" (51/2008)to opowieść o innym policjancie, tym razem generale, którego podobnie zniszczył Marek Wełna. Też już uniewinniony. 
"Prawo Wełny" (11 i 12/2006) oraz "Tajnogrzesznicy" (30/2010)to historia Dariusza Przybylskiego, który powiedział prawdę o Wełnie i jego układach z gangsterami. Gnił w więzieniu 4 lata. 
"Jak się robi mafię" Skibniewskiej (24/2009) http://skibniewska.blogspot.com/2013/02/jak-sie-robi-mafie-nie-242009.html, "A może deptał trawnik" (07/2010) http://skibniewska.blogspot.com/2013/02/a-moze-depta-trawnik-nie-072010.html i "Człowiek do wsadzania" (51/2010) http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/czowiek-do-wsadzania-nie-512010-nie.html to historia człowieka wsadzonego najpierw do aresztu na zlecenie polityczne, a potem wsadzonego po raz kolejny z zemsty, że wniósł przeciwko Wełnie prywatny akt oskarżenia. Wełna i jego podwładni preparowali jego dowody winy. 
Wreszcie "Ziobro i jego zdrajca" (49/2011) http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/ziobro-i-jego-zdrajca-nie-492011.html to podsumowanie owocnej pracy prokuratora Wełny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz