środa, 20 marca 2013

ZMORA prokuratora (NIE 33/2012)


Na początku było poczucie bezkarności i na końcu jest poczucie bezkarności. A między nimi mataczenie, manipulacja, kłamstwa. Nie byłoby to dziwne, gdyby taką postawę reprezentowali przestępcy albo politycy. Tymczasem chodzi o stróżów prawa - prokuratorów.

Monika Lewandowska

Trzy miesiące temu napisaliśmy o zmaganiach Krzysztofa B. z warszawską prokuraturą okręgową ("Blondynka z czerwonym żabotem", NIE nr 20/2012) http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/blondynka-z-czerwonym-zabotem-nie-202012.html . Jest to historia człowieka pomówionego przez przestępcę, którego bezzasadnie aresztowano, oskarżając o pranie brudnych pieniędzy. Gdy po wielu miesiącach zwolniono go z aresztu, stosowano wobec niego tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze, czyli zabezpieczenie majątkowe, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju z zatrzymaniem paszportu. B. przez 4 lata biegał do pobliskiego komisariatu, nie mógł też zainwestować pieniędzy, bo mu je odebrano, i nie mógł prowadzić firmy, której działalność wiązała się z wyjazdami za granicę. B. 8 razy pisał prośbę o zmianę środków zapobiegawczych na łagodniejsze. Za każdym razem otrzymywał dokładnie taką samą odpowiedź podpisaną przez prokuratorkę z warszawskiej prokuratury okręgowej Monikę Lewandowską: śledztwo rozwojowe, wielowątkowe i zagrożone wysoką karą. Poza tym prawdopodobieństwo dokonania przez B. przestępstwa było tak wysokie, że zmiana środków zapobiegawczych była niewskazana. Zarówno areszt, jak i inne środki zapobiegawcze były tłumaczone koniecznością wykonywania licznych czynności procesowych. W czasie tych 4 lat z udziałem B. wykonano zaledwie jedną czynność procesową ? poproszono go o złożenie wyjaśnień.
Aż wreszcie śledztwo umorzono z braku dowodów. Prokuratura zabawiła się Krzysztofem B., za co zgodnie z wyrokiem sądu (sygn. akt 16C504/11) ma mu wypłacić odszkodowanie. To zabolało prokuraturę.
   
W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawrzało po naszym artykule. Tamtejsi prokuratorzy nie są mistrzami w prowadzeniu postępowań, ale zdecydowanie przodują w pisaniu żądań sprostowania. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie, gdy wysyłali do nas pisma z treścią sprostowania, jakiego sobie życzą, na które my rzeczowo odpowiadaliśmy, wykazując, że z należytą rzetelnością gromadziliśmy informacje, sprostowania więc zamieszczać nie będziemy. Generalnie nie odpowiada ono kryteriom prawdy, czym sprostowanie powinno się charakteryzować wedle prawa prasowego.

Prokuratura treść swojego sprostowania zamieszczała na stronie internetowej, dziwnie zapominając o naszej odpowiedzi. Wychodziło na to, że przyznajemy się do błędów, których nie popełniliśmy. Choć jest to jawna manipulacja, machaliśmy ręką na takie zachowanie, bo wydawało nam się ono żenujące i dziecinne.

Tymczasem robiliśmy źle, bo bezkarność rozzuchwala. Pokazała to prokuratura właśnie w sprawie artykułu o Krzysztofie B., ściślej - historia korespondencji między nami a rzecznikiem prokuratury.
   
Zaraz po publikacji otrzymaliśmy żądanie zamieszczenia sprostowania. Zarzucano nam kłamstwo za kłamstwem. Rzecznik prokuratury Dariusz Ślepokura napisał, że nieprawdą jest, jakoby Monika Lewandowska była tą, która zastosowała areszt i nie ona stawiała B. zarzuty.
Nie napisaliśmy, że Monika Lewandowska to zrobiła. Napisaliśmy, że stosowała inne nieuzasadnione środki zapobiegawcze i to ona odpowiadała na prośby Krzysztofa B. o ich złagodzenie. Także to, że Lewandowska odpisywała, iż sprawa jest rozwojowa, a zgromadzone dowody świadczą o tym, że B. jest przestępcą, zatem ona mu tych środków nie złagodzi. 8 razy otrzymywał od niej takie samo pismo.
   
Rzecznik  Ślepokura napisał: Nieprawdą jest, że prokurator Monika Lewandowska za każdym razem odmawiała uwzględnienia wniosków Krzysztofa B. o zmianę środków zapobiegawczych. Uwzględniając umotywowane wnioski Krzysztofa B., prokurator Monika Lewandowska dwukrotnie zwolniła ww. z obowiązku stawiennictwa w ramach dozoru w Komisariacie Policji.
Rozumiemy, że dla prokuratorów obywatel nieznający tajników prawa nie jest partnerem do merytorycznej dyskusji. Ale chyba każdy jest w stanie zauważyć, że dwukrotne pozwolenie wydane Krzysztofowi B. na niezgłaszanie się w ramach dozoru na policję nie jest zmianą środka zapobiegawczego! Przez 4 lata 2 razy wolno mu było nie stawić się na policję, bo zwyczajnie nie był w stanie się tam zjawić. Lewandowska łaskawie mu na to pozwoliła.
Ślepokura napisał, że Lewandowska uchyliła B. zakaz opuszczania kraju. Mamy odpowiedzi prokurator Lewandowskiej i zapewniamy, że niczego nie uchyliła. Czytaliśmy je uważnie, choć wcale nie było to potrzebne, bo wszystkie są identyczne.
W dalszej treści prokuratorskiego żądania sprostowania Krzysztof B. zmienia się w Kamila B. Ślepokura twierdzi, że z Kamilem B. przeprowadzono nie jedną czynność procesową, lecz 5.
Może z Kamilem B. owszem. Ale z Krzysztofem B. przez te 4 lata wykonano tylko jedną czynność.

Wysłaliśmy odpowiedź na żądanie sprostowania, wskazując na manipulacje i kłamstwa prokuratury. W między czasie na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ukazała się treść żądanego sprostowania. Naszej odpowiedzi obok nie zamieszczono.
Kilka dni potem prokurator Ślepokura przysłał nam kolejne pismo. Różniło się ono od poprzedniego tym, że Kamil B. stał się Krzysztofem B. Ślepokura twierdził uparcie, że w toku prowadzonego postępowania z Krzysztofem B. przeprowadzono nie jedną, a 5 czynności procesowych.
Po pierwsze nie napisaliśmy, że w toku całego postępowania przeprowadzono jedną czynność, ale że w czasie 4 lat stosowania "wolnościowych" środków zapobiegawczych. Po drugie to, co napisał rzecznik Ślepokura, też jest kłamstwem, na co dowodem jest wyrok sądu (sygn.akt 16C504/11) mówiący o tym, że prokuratura stosowała nieuzasadnione środki zapobiegawcze wobec Krzysztofa B. i ma mu to wynagrodzić w formie odszkodowania. W uzasadnieniu sąd napisał jasno: Prokuratura wykonała tylko jedną czynność procesową. Podejrzanego przesłuchano jedynie raz.
Treść zgromadzonego materiału dowodowego pokazuje, że B. zapuszkowano i poinformowano, że wyjdzie tylko wtedy, gdy się przyzna. Ten jednak uparcie utrzymywał, że nie ma pojęcia, o co chodzi. Prosił o konfrontację z pomawiającym go świadkiem. Prokuratura odrzuciła ten wniosek. Prosił o zbadanie rachunków bankowych, faktur i jego kontaktów z okresu, który wskazano jako czas dokonania przestępstwa. Prokuratura odmówiła. Wskazywał na dowody swojej niewinności. Prokuratura ich nie gromadziła. Wreszcie po 8 miesiącach aresztu, gdy zgromadzono materiał dowodowy (czylipomówienia świadka), a B. nadal nie przyznawał się do winy, postanowiono uchylić mu areszt.
Dlaczego prokurator Ślepokura twierdzi inaczej?
Odpowiedzieliśmy na kolejne pismo prokuratury. Na jej stronach internetowych nadal było tylko sprostowanie ułożone przez rzecznika, choć nie mające związku z rzeczywistością. Żadnej z naszych odpowiedzi nie zamieszczono.

Prokuratura pisała do nas nadal. Rzecznik twierdził, że nieprawdą jest, jakoby Lewandowska wypowiadała się w mediach na temat Krzysztofa B. Oto sporny fragment tekstu: Najpierw niesłuszne zarzuty, niesłuszne aresztowanie, opowieści do mediów o przekrętach na ogromną skalę, a potem ograniczanie wolności i utrudnianie życia przez kilka lat.
Z Krzysztofa B. zrobiono członka zorganizowanej grupy przestępczej. Zarzucono mu przepranie, bagatela, 32 mln zł. Było się czym pochwalić. Trwał ulubiony rok polskich prokuratorów - rok 2007 - kiedy to z politycznej inspiracji Zbigniewa Ziobry i Lecha Kaczyńskiego mieli szukać pralni brudnych pieniędzy i tworzyć wyimaginowane przez polityków PiS zorganizowane grupy przestępcze. Sprawa Krzysztofa B. ciągnęła się latami. w tym czasie Monika Lewandowska była rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Warszawie chętnie opowiadającym o sukcesach. A 32 mln wypranych złotych to nie byle gratka. Na temat tej pralni brudnych pieniędzy i grupy przestępczej wypowiadała się w mediach jako rzecznik. Krzysztof B. zapewnia, że dwukrotnie, my czytaliśmy jedną z takich wypowiedzi.
Prokurator Ślepokura koresponduje z redakcją "NIE" już 3 miesiące. Parę dni temu wysłał do nas list ponaglający do zamieszczenia sprostowania takiego, jakie sobie życzy.

Nie dawno byłam na przyjęciu. Jeden z moich kolegów, często kontaktujący się z warszawską prokuraturą, był już bardzo "zmęczony",gdy powiedział:
- Jedna prokuratorka powiedziała, że będziesz siedzieć.
 Pozostawiamy Czytelnikom domyślenie się, która to pani prokurator.

Joanna Skibniewska

1 komentarz: