środa, 28 sierpnia 2013

Czy opłaca się siedzieć (NIE Nr 24/2013, 2013-06-07, str. 7)

Ile kosztuje ludzka godność, wolność, sprawiedliwość? Niewiele.


Dwaj bezpodstawnie oskarżeni i przetrzymywani w areszcie policjanci wystąpili o odszkodowanie. Uniewinnieni we wszystkich sądowych instancjach żądali od państwa miliona złotych zadośćuczynienia za to, co stracili. Dostali prawie jedną dziesiątą tej kwoty.
Policjanci Jacek Kowalczyk i Jan Handrysiak trafili do aresztu na zlecenie polityczne. Zbigniew Ziobro potrzebował układu, który będzie rozbijał w świetle jupiterów. Nadali mu się do tego policjanci. Szanowani, doświadczeni, nagradzani, z prawie 30-letnim stażem…
Polecenie Ziobry miała wykonać Bogumiła Tarkowska z łódzkiej prokuratury. Wywiązała się z zadania. Znalazła bandytę, który poszedł na współpracę w zamian za złagodzenie kary.

Do pudła!


Jarosław Kurzydlak to łobuz. Wielokrotnie karany za nielegalny handel bronią i amunicją, wielokrotne rozboje, porwania, podpalenia, podłożenie bomby i składanie fałszywych zeznań. Warto dodać, że łapali go właśnie ci dwaj aresztowani policjanci. Kurzydlak zeznał, że obaj policjanci przyjęli od niego korzyść majątkową.
To było najkrótsze przesłuchanie, jakie kiedykolwiek widzieli. Prokurator Tarkowska miała już wszystko przygotowane. Uprzedziła ich, że cokolwiek powiedzą, i tak pójdą siedzieć. Potem było najkrótsze posiedzenie przed obliczem sędzi Joanny Tomczak. Po trzech minutach wiedziała, że są winni. Areszt trwał ponad rok.
Kowalczyk i Handrysiak stracili wszystko. W więzieniu pozbawiono ich godności, zdrowia, pracy, szacunku, kontaktów z najbliższymi i wiary w sprawiedliwość. Trzymano ich za murami, żeby zmiękli. Nie przyznali się, bo nie mieli do czego. Silni, sprawni policjanci z aresztu wyszli jako kalecy.

Po latach zostali uniewinnieni we wszystkich instancjach. Sądy nie pozostawiły suchej nitki na prokurator Tarkowskiej. Sąd Najwyższy nazwał jej pracę zabawą w prawo.

Właśnie dostali odszkodowanie za areszt i utratę zdrowia oraz pracy. Po 150 tys. zł – nieco ponad 300 zł za dzień upokorzeń, pozbawienia wolności, choroby, bólu i rozpaczy.
Bogumiła Tarkowska nie pracuje już w wydziale przestępczości zorganizowanej w prokuraturze. Została przeniesiona do nadzoru nad prowadzonymi postępowaniami. Uczy młodych prokuratorów dobrej roboty.

Na łasce


– Nie więcej niż 20 procent sędziów zapoznaje się z aktami sprawy przy wniosku o areszt tymczasowy – mówi mecenas Kazimierz Pawelec, profesor prawa. – Ogromna większość nawet nie słucha argumentów obrony. Decyzja o odebraniu komuś wolności trwa chwilę. Wystarczy, że prokurator wnioskujący o areszt napisze, że istnieje podejrzenie uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej albo że podejrzany na pewno będzie mataczył. Sąd tego nie sprawdza.
Europejski Trybunał Praw Człowieka jest zarzucony pozwami przeciwko Polsce w związku z nieuzasadnionymi aresztami, które często tylko z nazwy są aresztami tymczasowymi. Pisaliśmy już o aresztach, które trwały nawet 3 lata. Przepisy mówią jasno – 3 miesiące to czas, w którym prokurator ma zebrać dowody. Po tym okresie areszt może być przedłużony tylko w wyjątkowych sytuacjach. Tymczasem w Polsce to fikcja. Prokuratorzy wnioskują o areszt na wszelki wypadek lub po to, by podejrzany zmiękł i się przyznał. Tak robią wyniki. Przyklepany przez sąd areszt to dla prokuratora sukces.
Areszt to zupełnie co innego niż życie po wyroku. Skazany ma ściśle określone prawa: widzenia, paczki, biblioteka itp. Aresztant nie ma żadnych praw. Jego życie i zdrowie jest w rękach prokuratora. Jeśli prokurator pozwoli na podanie leków, to aresztant je dostanie. Jeśli zgodzi się na przyniesienie z domu swetra, to aresztant będzie miał ciepło. Jeśli pozwoli przekazać mu książkę – to sobie poczyta. Prokuratorzy mają na wydanie takiej zgody 30 dni. W przypadku wielu osób jest to wystarczający czas nie tylko na to, aby stracić zdrowie, ale nawet aby umrzeć! Przykładem może być tu niewinnie aresztowana Dorota Mrugała, którą prokurator Dariusz Dryjas bezzasadnie oskarżył o zabójstwo męża i wsadził do aresztu, w którym zmarła, bo Dryjas nie wydał zgody na leczenie serca. Uniewinniono ją po śmierci… Albo rumuński aresztant Claudiu Crulic, który w walce o sprawiedliwość rozpoczął głodówkę, a krakowski prokurator nie nakazał jej przerwać. Crulic umarł w więziennej celi z głodu.

Ani grosza


Mnożą się więc wnioski o wysokie odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie i areszt – zgodnie z art. 552 kpk. Prokuratura Generalna nie prowadzi statystyk, ile takich wniosków trafia do sądów cywilnych, ale adwokaci mówią, że na pewno jest ich kilkaset rocznie. Polska płaci grosze, ale trybunał w Strasburgu zasądza milionowe odszkodowania, za które płacą polscy podatnicy.
Prokuratorzy, którzy albo odrzucali dowody niewinności, albo wręcz preparowali dowody winy, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności – ani karnej, ani dyscyplinarnej, ani finansowej. Podobnie sędziowie, którzy te areszty zatwierdzali bez sprawdzenia, czy dowody przeciwko podejrzanemu są wystarczające do pozbawienia go wolności.
Zgodnie z przepisami oni wcale nie muszą być bezkarni. Prawo wręcz tego zabrania. Tylko nikt z tych, którzy mają stać na straży praworządności, tego prawa nie stosuje.
Art. 557 kpk mówi, że w razie naprawienia szkody oraz zadośćuczynienia za krzywdę skarb państwa powinien mieć roszczenie zwrotne do osób, które swoim bezprawnym działaniem spowodowały niesłuszne skazanie, zastosowanie środka zabezpieczającego, niesłuszne tymczasowe aresztowanie lub zatrzymanie. Adresatem powództwa o zwrot zasądzonej kwoty na rzecz osób bezpodstawnie skazanych czy tymczasowo aresztowanych powinien być sędzia, a przede wszystkim prokurator. Oni podejmują decyzje, które prowadzą do wskazanych w art. 557 kpk rozstrzygnięć. Uprawnionymi do wytoczenia powództwa przeciwko nieuczciwemu prokuratorowi są… prokuratura oraz organ powołany do reprezentowania skarbu państwa. Organem tym jest Prokuratoria Generalna.
– Po zasądzeniu przez sąd odszkodowania i zadośćuczynienia za bezzasadne aresztowanie prokurator musi obowiązkowo zbadać, czy nie zostało ono spowodowane działaniem funkcjonariusza publicznego i w tym przedmiocie wydaje postanowienie, ale zamyka sprawę tylko w tym wypadku, gdy nie dopatrzył się podstaw do wytoczenia powództwa – tłumaczy sędzia Sądu Najwyższego, autor podręczników prawa.
Prokurator, który bada pracę kolegi, zresztą z tej samej prokuratury, nigdy nie widzi nic niewłaściwego w jego działaniach.

Bez reakcji


Polska jako jedyny kraj UE już w 2007 r. została upomniana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, że stosuje najwięcej aresztów i że są one zdecydowanie za długie i niewystarczająco uzasadnione. Polska to jedyny kraj europejski, który nagminnie stosuje takie praktyki. Ministerstwo Sprawiedliwości nawet na to nie odpowiedziało. Podobnie nie reaguje na wytyczne kierowane ze Strasburga, w których trybunał nakazuje poprawę warunków leczenia w zakładach karnych. Nikt się do tego nie stosuje, bo przecież

karę zasądzoną przez trybunał w Strasburgu zapłacą podatnicy, a nie prokuratorzy, sędziowie czy dyrektorzy więzień.

Zgodnie z kpk tymczasowe aresztowanie nie powinno być stosowane, gdy wystarczy inny środek zapobiegawczy, mimo to środek ten jest w Polsce nadużywany, o czym świadczą m.in.liczne przegrane przez Polskę sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarło wystąpienie trybunału, w którym prosi o zajęcie stanowiska w sprawie strukturalnego problemu ze stosowaniem tymczasowego aresztowania. To tzw. sygnalizacja – wyjątkowy, rzadko stosowany przez trybunał w Strasburgu instrument. Sięga po niego wówczas, gdy uzna, że naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w jakimś obszarze są tak masowe, że świadczą o konieczności zmiany prawa lub praktyk prawnych w danym kraju.
W skargach do Strasburga polscy aresztanci podnoszą, że po aresztowaniu prokuratura przestaje się nimi interesować. Nikt ich nie przesłuchuje i w ogóle niewiele się w ich sprawie dzieje.
Trybunał stwierdził: Problem zaczął nabrzmiewać od 2000 r., kiedy ministrem sprawiedliwości – prokuratorem generalnym został Lech Kaczyński. Wydał wtedy wytyczne dla prokuratorów, żeby w większości spraw występowali o areszt. Prokuratorzy posłuchali. I okazało się, że sądy masowo na te areszty się godzą.
W czerwcu 2007 r. Komitet Ministrów Rady Europy zalecił polskim władzom, żeby ograniczyły stosowanie aresztów. A także wprowadziły mechanizm kontrolny zabezpieczający przed ich nadużywaniem. I co? I nic. W2008 r. trybunał europejski upominał Polskę kolejny raz.

Do upadłego


25-letni obecnie Robert W. został zatrzymany i aresztowany 25 lipca 2007 r., a areszt uchylono mu 1 grudnia 2008 r. Przed aresztowaniem był uczniem prywatnej szkoły policealnej oraz pomagał ojcu i matce w prowadzeniu firm. Domagał się 76 tys. zł odszkodowania oraz 600 tys. zł zadośćuczynienia. Dostał 160 tys. zł odszkodowania.
Uzasadniając orzeczenie, sędzia Magdalena Kurczewska-Śmiech podkreśliła, że kwota przyznanego odszkodowania odpowiada rzeczywistym stratom – potwierdzonym w postępowaniu dowodowym – które mężczyzna poniósł w wyniku aresztowania.
– Pamiętać trzeba, że kwota zadośćuczynienia nie może prowadzić do nadzwyczajnego wzbogacenia się. Zdaniem sądu kwota 160 tys. zł będzie rekompensowała ten niesłuszny pobyt w areszcie – orzekła sędzia.
Sąd Okręgowy w Olsztynie przyznał lekarzowi 8 tys. zł za bezzasadny areszt. Roszczenie z tytułu utraty zarobków oddalił. Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut zabójstwa żony. Prokurator oskarżył lekarza o to, że żonę udusił. Tymczasem lekarze z gdańskiej akademii uznali, że przyczyną śmierci kobiety była miażdżyca tętnic wieńcowych.
Pracownica Urzędu Pracy w Nysie 3,5 miesiąca spędziła niewinnie w areszcie. Sąd Okręgowy w Opolu zasądził jej 35 tys. zł odszkodowania. Kobieta wróciła z aresztu chora. Prokuratura uważała, że to dużo i wystarczy jej 3500 zł. Odwoływano się do upadłego, uzasadniając, że to tylko nieco ponad 100 dni w areszcie. Nic takiego, przecież miała co jeść i gdzie spać…
O matce, która utopiła 4-letniego Michała, słyszała cała Polska. Prokurator brylował w mediach. Kobieta przesiedziała w areszcie 20 miesięcy, po czym została uniewinniona. Sąd ocenił, że na etapie śledztwa doszło do manipulacji materiałem dowodowym. Brednie, które przed kamerami opowiadał prokurator, okazały się preparowanymi dowodami winy. Kobieta dostała 110 tys. zł odszkodowania. Sędzia Jerzy Leder mówił, że przyznana kwota jest wyższa od przeciętnie zasądzanych w takich sprawach.

Instytucja tymczasowego aresztowania jako forma bezwzględnego pozbawienia wolności powinna być stosowana wyjątkowo, rozważnie, wtedy gdy to absolutnie niezbędne, a zgromadzone dowody pozwalają na przypuszczenie, że wobec oskarżonego zostanie orzeczona bezwzględna kara pozbawienia wolności. Ładnie to brzmi w teorii. W praktyce ludzi w Polsce sadza się szybko i na długo.

Joanna Skibniewska

1 komentarz:

  1. Czy może podać Pani sąd i sygnaturę pod którą toczyła się sprawa Jacka Kowalczyka i Jana Handrysiaka? Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń