niedziela, 29 grudnia 2013

Zabawy z pałą (NIE Nr 47/2013)

Pobicie adekwatne do sytuacji.
Od sędziego wymaga się, by był, cytuję: uczciwy, pracowity, nieposzlakowany, zrównoważony, sumienny, odważny, cierpliwy, o wysokiej kulturze osobistej, bystry, uprzejmy, samokrytyczny, otwarty intelektualnie oraz obdarzony wewnętrzną niezależnością, ma jasno wyrażać myśli, dobrze pisać, być wrażliwy oraz mieć wysokie poczucie sprawiedliwości i słuszności, z jednoczesną skłonnością do rozumnego kompromi su. Tymczasem czytając decyzje Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim, można się tylko zastanawiać nad tym, na podstawie jakich cech mianowano tamtejszych sędziów.

•••

Jest rok 2005. Dla Sławomira Augustyniaka dobry rok, bo właśnie urodziła mu się córka. Cieszył się. Krótko. Szybko się przekonał, że bachory to tylko kłopot. Już na pępkowym, które zakończyło się bólem głowy – ale nie od alkoholu, tylko od policyjnych pałek.
Pili, śpiewali, bawili się w najlepsze. Cicho nie było. Gdy więc pojawiła się policja z nakazem, by ściszyli muzykę, posłuchali. Ale chyba niewiele to zmieniło, bo niedługo potem sąsiedzi znowu wezwali funkcjonariuszy.
Weszli, wylegitymowali obecnych, po czym stwierdzili, że przeprowadzą rewizję mieszkania.
– Zaraz, zaraz, jaką rewizję? A nakaz prokuratorski pan ma? – spytał przytomnie Augustyniak. To samo pytanie zadał cieszący się narodzinami bratanicy brat Augustyniaka, Jarosław.
Policjant oczywiście żadnego nakazu nie miał, ale pytanie gospodarza mocno go wkurzyło. Tak mocno, że Augustyniak i jego brat, skuci i skopani, znaleźli się w policyjnej suce. Za utrudnianie czynności. Za to samo utrudnianie bracia byli bici przez całą drogę do radiowozu. Gospodarza wyciągnęli boso, wpodkoszulku i slipach. Wstyczniu.
– Zaczęło się piekło – tak wspominają bracia.
Na posterunku ich rozdzielono. Zaczęto od pałek. Okładano ich wszędzie. Jeden z policjantów trzymał Sławomirowi głowę między kolanami, reszta okładała go pałkami. Pięciu policjantów. Potem wrzucono każdego do małego, ciemnego pomieszczenia. Żeby mogli sobie spokojnie powyć z bólu, a policjanci w tym czasie mogli się do woli śmiać.
– Gardzę wami – stęknął Augustyniak.
Weszli do niego i bili dalej. Tym razem przede wszystkim po głowie. Zaraz potem do maleńkiego pomieszczenia wniesiono pojemnik z duszącym gazem. Funkcjonariusze wyszli, zamknęli drzwi. I śmiali się. A bracia wymiotowali na podłogę.
– Myśleliśmy, że umrzemy – wspominają.
Po duszeniu gazem wyciągnięto mężczyzn z celi i bito ich po łydkach. Tak, że padali na plecy, na cały czas skute kajdankami ręce. W chwili przerwy przykuto ich do barierki schodów prowadzących do policyjnej piwnicy.
– Masz już dość? – podszedł do jednego z braci policjant.
– Odpowiecie za to – ten jęknął, ale nie takiej odpowiedzi oczekiwano.

Policjant zauważył bose stopy Augustyniaka i wyjął pałkę. Bił mocno.
Skuty człowiek wył z bólu. Funkcjonariusz się śmiał.

Potem obu braci wsadzono do stojącego na parkingu samochodu. I wpuszczono gaz. Rozbawieni policjanci otworzyli drzwi auta, dopiero gdy bracia stracili w nim przytomność.
Rano ich wypuszczono. Nigdy nie przedstawiono im powodów zatrzymania.

•••

Bracia złożyli skargę na policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Mazowieckim. Na skargę odpowiedział im komendant insp. Grzegorz Turyński. Odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi za wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy zawodo wej.
Uprzejmie zawiadamiam, że przedstawiona sprawa była przedmiotem postępowania wyjaśniającego. (…) policjanci podejmujący czynności służbowe (…) wykonali je zgodnie z przepisami prawa – zapewnił wzorowy komendant. – Użycie środków było adekwatne do zaistniałej sytu acji.
Sprawa trafiła do prokuratury. Asesor Joanna Sternik wszczęła postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Pani prokurator obejrzała obdukcje lekarskie. Niepozostawiające żadnych wątpliwości, że mężczyźni zostali dotkliwie pobici. Opinia biegłego prokuratorskiego też potwierdziła, że obrażenia, jakich doznali, najprawdopodobniej powstały w okolicznościach przez nich opisanych. Przesłuchała też policjantów. Sumiennie. Zaraz potem umorzyła prowadzone śledztwo wobec braku znamion czynu zabronionego.
Bo poszkodowani mężczyźni sami uderzali się o ściany… Bo fioletowy tyłek mieli nie od policyjnych pałek, ale od napierania na funkcjonariuszy. A gaz? No skąd! Przecież policji nie wolno stosować gazu – wyjaśniła asesor. Analiza materiału dowodowego wskazuje, że zachowanie policjantów było adekwatne do stopnia oporu pokrzywdzonych – napisała asesor Sternik.
Po czym natychmiast prokuratura wszczęła drugie śledztwo. Przeciwko braciom za stawianie czynnego oporu wobec funkcjonariuszy. Dowodem były zeznania policjantów i protokoły z zatrzymania. A w protokołach inna historia. Sielanka. Panowie policjanci to ciepłe misie. Zwracaliśmy uwagę zatrzymanym, że nie należy używać wulgarnego słownictwa – zapewniał gliniarz.
Koleżanka asesor Sternik prokurator Małgorzata Żurawiecka napisała akt oskarżenia. To Augustyniakowie dopuścili się czynnej napaści na funkcjonariuszy. Dwóch skutych, najebanych jak szpaki facetów napadło na pięciu uzbrojonych policjantów.

•••

Równie szybko jak prokuratura wystąpiła z aktem oskarżenia, sąd zwołał posiedzenie. I wydał wyrok nakazowy. W ogóle nie badając sprawy! Teoretycznie wezwano świadków, ale ich nie przesłuchano. Sędzia Monika Mastalerz-Szczepanekwykazała się niezwykłym obiektywizmem. Wydała wyrok skazujący bez słuchania stron. I napisała, że wina oskarżonych nie budzi wątpliwo ści.
W sprawie jednak byli też inni świadkowie poza policjantami. Inni uczestnicy imprezy. Nie przesłuchano ich. Przyjaciele, do których Augustyniak dzwonił z komendy, a w tle było słychać krzyki bitego brata. Nie przesłuchano ich. Świadkowie z osiedla, którzy widzieli, jak ich kopano i bito po drodze do radiowozu. Nie uznano tych świadków za wartościo wych.
Bracia dostali wysokie grzywny. Jeden zapłacił, drugiemu zamieniono to na prace społeczne, bo akurat nie miał pracy.
Zgłosił się tam, gdzie trzeba, chciał pracować w hospicjum. Ale go wyśmiano.
– Tacy jak ty sprzątają ulice – dowiedział się w sądzie.
Kim więc jest ów skazany? Menelem? Pijakiem? Nie. To dziennikarz. Wykształcenie wyższe. Publicysta i autor książek.
Dziś ma już pracę. Pisze. Poprosił więc sąd o zmianę wyroku. Zapłaci grzywnę, bo już ma z czego. Podjęcie przez niego prac społecznych oznaczałoby utratę pracy, bowiem w czasie swoich obowiązków musiałby sprzątać ulice.
I co? I nic. Sąd się nie zgodził. Dlaczego? Bo nie.
Sędzia musi być wrażliwy oraz mieć wysokie poczucie sprawiedliwości i słuszności, z jednoczesną skłonnością do rozumnego kompromi su. Gówno prawda. W Grodzisku Mazowieckim nie musi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz