środa, 2 kwietnia 2014

Katołki matołki (NIE, Nr 52/2013, str. 24)

Trędowaci 2013.

Na Mikołaja czeka tylko najmłodszy. Reszta dzieciaków wie, że te święta mogą być najgorsze w ich życiu.
Jest ich troje.
– Szatany! – wołały za nimi katolickie dzieci na ulicy w Zawierciu.
Katolicy mieli powody. Według nich dzieci są nieczyste, bo niechrzczone. Matka związała się z innowiercą – jehowitą. Teraz za to wszyscy muszą zapłacić.
Stracili dom, kolegów i poczucie bezpieczeństwa. Matka może stracić wolność.
– To kara za odstępstwo od wiary – powiedział im ks. Henryk Kowalski, proboszcz zawierciańskiej parafii.

Pod górkę


Jadwiga wyszła za mąż za świadka Jehowy. Miłość się skończyła, bo na horyzoncie pojawiła się inna kobieta. Jadwiga z trójką dzieci wyprowadziła się. Zamieszkała w Zawierciu. Dzieci poszły do nowej szkoły.
I zaczął się cyrk.
– Chciałam, żeby zostały ochrzczone i żeby najstarsza córka poszła do komunii. Wychowałam się w wierze katolickiej, mój mąż jednak nigdy nie pozwalał mi mówić o tym dzieciom. Wychowywał ich w swoim wyznaniu – mówi Jadwiga.
Najstarsza, 8-letniaPaulina zaczęła chodzić na religię. Katechetka na lekcji powiedziała, że Paulina nie jest ochrzczona i że cały czas w niej mieszka Szatan. Dzieci najpierw zaczęły się jej bać, a potem regularnie ją biły. Rodzice nie pozwolili się z nią bawić. Nie wolno im było siedzieć z nią w ławce, nie wolno było rozmawiać. Zakaz ten dotyczył także pozostałej dwójki rodzeństwa.
Paulina była kłuta na lekcji cyrklem, dzieci darły jej zeszyty i deptały rysunki robione na lekcji.
– Sekciary – mówiono o dziewczynce i jej matce.
Jadwiga robiła, co mogła. Rozmawiała z wychowawczynią, z dyrektorką szkoły, z innymi matkami. Rozmowy te prowadziły do jeszcze większych szykan.

Z nożem


Ona też miała coraz bardziej pod górę. W Zawierciu wszyscy się znają. Sekciara nie miała szans na utrzymanie pracy. Gdy tylko pracodawca dowiadywał się, że jej dzieci są nieczyste, traciła robotę.
– Z nami tacy nie pracują – słyszała. Jadwiga I. słownie zmuszała mojego syna, żeby bawił się z jej córką. Ja sobie nie życzę, by ona i jej rodzina mieli dostęp do moich dzieci – złożyła przed prokuratorem oświadczenie jedna z matek. Dlaczego przed prokuratorem?
– Jesteś bandytką, gruba kurwo! – zaczepiła Jadwigę babcia jednej z klasowych koleżanek Pauliny. – Zapamiętasz nas. Albo się stąd wyniesiecie, albo wsadzimy cię do więzienia.
W kilka dni potem jedna z matek przyszła na policję z informacją, że Jadwiga zmusza siłą jej dziecko do zabawy z Pauliną. 2 dni później już troje rodziców złożyło doniesienie na policję, że Jadwiga groziła ich dzieciom wszkolnej szatni, przystawiając im scyzoryk do szyi. Miała mówić, że jeśli nie będą się bawić z jej córką, to ona je zabije.
Nie było świadków tego zdarzenia. Dzieci po tym dramatycznym przeżyciu normalnie poszły na lekcję. Nic się z nimi nie działo. Opowiedziały rodzicom po tygodniu. Jedynym dowodem były zeznania trzech 8-latków,które jak marionetki mówiły, że nie chcą o tym mówić. Psycholog powiedział, że to pewnie z powodu przeżytej traumy. Jadwiga poprosiła o nagranie zmonitoringu, który w szkole i w szatni był zawsze. Nagle jednak monitoring zdjęto… Osoby składające doniesienie to trójka komunij na: katechetka, pani dekorująca kościół kwiatami i babcia, która nawyzywała Jadwigę. Doniesienie złożyły w grudniu zeszłego roku, tuż przed świętami.
Jadwiga wypisała dzieci z religii, przestały też chodzić do kościoła, a Paulina zrezygnowała z pierwszej komunii, choć bardzo chciała mieć długą sukienkę i wianek. Myśleli, że to coś zmieni. Mylili się. Z każdym dniem było gorzej.
O niechrzczonych dzieciach mówił proboszcz Henryk Kwiatkowski podczas niedzielnych kazań – o tym, że należy im wskazać drogę do Boga, nie zadając się z nimi. Wymieniał ich z nazwiska, mówił, do której klasy chodzą dzieci. Potem zaczął też mówić z ambony o ich matce, która chciała zabić katolickie dzieci nożem.

Po wyroku


Sprawa trafiła do sądu. Jadwiga I. została oskarżona o to że:
– stosowała przemoc psychiczną polegającą na wywołaniu uczucia strachu wobec jednego z chłopców w celu zmuszenia go do zabawy z jej cór ką;
– kierowała słowa gróźb pozbawienia życia pod adresem dzieci, czym wzbudziła ich uzasadnioną oba wę;
– przystawiła nóż do gardła dziewczynce w celu jej zmuszenia do zabaw z jej cór ką.
Sąd wydał wyrok na posiedzeniu niejawnym. Uznał Jadwigę I. za winną zarzucanych czynów i skazał ją na 300 zł grzywny. Wyrok zapadł w postępowaniu nakazowym.
Kobieta się odwołała. Wiedziała, że to żadna kara, ale czuła się niewinna.
– Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Sama mam dzieci.
I zaczęła się jazda.

Skierowano ją na badania psychiatryczne.
Natychmiast pojawili się u niej pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i kurator sądowy. Po co? Żeby sprawdzić, czy można odebrać jej dzieci.


Kurator Arkadiusz Socha, który przyszedł do Jadwigi, stwierdził, że dzieci nie słuchają poleceń matki, są raczej głośne i bałaganią. Trójka bachorów jest głośna i śmieci… – z tego powodu uznał, że matka nie nadaje się do wychowywania dzieci. W opinii kuratora nie ma ani słowa o tym, że dzieci są najedzone, mają warunki do nauki, są ubrane, zdrowe, czyste i bardzo, bardzo się kochają.
Zaczęły napływać doniesienia, że Jadwiga robi awantury i wszczyna burdy. Sąsiadki twierdziły, że w nocy kopie w ich drzwi. Jadwiga stawała przed sądem i była ustawicznie karana.
Sprawy prowadził sędzia Jarosław Noszczyk. Jakie były dowody jej winy? Zeznania sąsiadek. Gdy jednak Jadwiga przyniosła nagranie, na którym sąsiadka krzyczy, że urwie łeb jej i jej szatańskim bachorom, sędzia uznał, że nic na nagraniu nie słychać. Chociaż słychać…
W postępowaniu przed sądem sędzia Noszczyk odrzucał wszystkie wnioski dowodowe Jadwigi I. Nie chciał przesłuchać jej córki ani woźnej, która wtedy pełniła dyżur w szatni. Było to tym bardziej bezzasadne, że bez obecności szatniarki nie można było dostać się do boksu danej klasy. Sędzia nie dopuścił też wyjaśnień samej oskarżonej, gdy chciała opowiedzieć, jakie są motywy działania tych, którzy ją oskarżają. Sędzia Noszczyk uznał je za nieistotne.
Biegusiem też wydał wyrok. Winna. I skazał ją na 5 miesięcy więzienia.
Kobieta napisała apelację. Sąd apelacyjny nie miał najmniejszych wątpliwości – wyrok wydany z rażącym naruszeniem prawa. Przede wszystkim jednostronny i nieobiektywny, a wmateriale dowodowym nie dość że nic nie trzyma się kupy, to jeszcze nie ma dowodów winy Jadwigi I. Sprawę skierowano do ponownego rozpoznania. Znowu w Zawierciu.

Na wygnaniu


Katolicy z Zawiercia dopięli swego. Jadwiga wraz z trójką dzieci wyniosła się z miasta.
– To było jak polowanie – mówi.
Wróciła do wioski, gdzie się wychowała. Ale nie stać jej na wynajęcie mieszkania. Wraz z siostrą Marią walczą o przeniesienie tej sprawy z Zawiercia gdziekolwiek indziej.
Żyją bardzo skromnie wstarym rozsypującym się domu. Obok mają psychicznie chorą matkę. I codziennie przypominają sobie, jak w dzieciństwie były zmuszane do praktyk religijnych. Matka codziennie była w kościele i odmawiała wieczorem różaniec. Dziadek śpiewał w kościelnym chórze. Nie lubił kobiet. Nawet z własnymi wnuczkami nigdy nie rozmawiał. Tylko z wnukiem. Ciężką rękę miał dla kobiet.
Dzieci zmieniły szkołę. Chodzą do Miechowa. Paulina jest zdziwiona, że tutaj nauczycielka nie każe jej przynosić mleka dla całej klasy, że nie wysyła jej po kredę, że traktuje ją jak inne dzieci. Dziwi się, że nauczyciel nie powtarza jej: To po to, żebyś się nauczyła pokory!
– Tutaj jest normalnie – mówią dzieciaki.
– Święta? Ja już w nic nie mam siły wierzyć – mówi siostra Jadwigi. Jadwiga boi się to powiedzieć, bo zaraz wszyscy zaczną ją nienawidzić.

Na opłatku


Prezydent Miasta Zgierza Iwona Wieczorek zaprosiła na III Zgierskie Spotkanie Wigilijne 15 grudnia 2013 r. na plac Jana Pawła II. Były kolędy śpiewane przez chóry kościelne i składanie życzeń, dzielenie się opłatkiem władz miasta i zgierskiego duchowieństwa z mieszkańcami.
Dobrze, że Jadwiga i jej dzieci już do nich nie należą…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz